niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 6

- Katherine?- zapytałem gotując się ze złości.- Ta mała, wredna suka!
- Powiedz mi, Klaus dlaczego nie zabiłeś jej kiedy miałeś okazję?- zapytał złośliwie Damon.
- Jeżeli się nie zamkniesz, to ty za chwile będziesz leżał na podłodze z wyrwanym sercem!- wrzasnąłem, powoli zaczynałem tracić resztki cierpliwości.
- Nik, uspokój się- powiedziała Rebekah.- Teraz twoje wrzaski nic nam nie pomogą. Musimy znaleźć Katherine Pierce.
- Przepraszam, że wam przerwę- wtrącił Kol.- Ale mamy jeszcze większy niż ten sobowtór, nie wiem czy dosłyszeliście jak powiedziałem, że żeby zdobyć lekarstwo zbudziła Silasa.
- Ja znajdę Katherine- powiedział Elijah.- Wy zajmijcie się odnalezieniem Silasa zanim wymorduję połowę ludności.
Zapadła pełna napięcia cisza. Chciałem wszystkich pozabijać i nie miało dla mnie znaczenia co się stanie z Katherine, Silasam i całym światem. Liczyła się tylko moja tłumiona złość. Nagle usłyszałem, że ktoś się do mnie zwraca.
- Klaus, może przestaniesz stać jak słup soli i zaczniemy działać?- to była Caroline.- Zawsze chwalisz się, że jesteś o krok przed wszystkimi więc jaki jest nasz plan awaryjny?
- Jak powiedział Elijah, on odnajdzie Katherine, a my zrobimy tak jak było planowane- odpowiedziałem, oddychając głęboko.
- Chcesz żebyśmy pojechali na wyspę?- zapytał Stefan.- Czego mamy szukać. Kogo mamy szukać? Jak się bronić przed nieznanym niebezpieczeństwem?
- Silas dwa tysiące lat spędził zamieniony w kamień, was będzie kilkoro w tym dwójka Pierwotnych więc raczej jesteście bezpieczni- powiedziałem i ku mojemu olbrzymiemu zdziwieniu wszyscy jednogłośnie wyrazili zgodę.
Ustaliliśmy, iż kolejnego dnia Damon, Stefan, Elena, Bonnie, Kol, Rebekah oraz Tyler wyjadą na wyspę w poszukiwaniu jakiś śladów obecności Silasa. Elijah spróbuje odnaleźć Katherine, natomiast ja, Caroline, Jeremy i Matt będziemy odszyfrowywać mapę. Niestety to ostatnie okazało się niewyobrażalnie trudne, nawet z moimi osiągnięciami. Po kilku godzinach odszyfrowaliśmy może jedną czwartą, jeżeli już mamy być optymistami. Musieliśmy pamiętać, że brygada naszych wyspiarzy czakała na jakieś podpowiedzi.
- Nie to nie ma żadnego sensu- wrzasnęła po pewnym czasie Caroline.- Elena dzwoniła i powiedziała, że nic nie znaleźli, może zwyczajnie Silasa już tam nie ma? Jeżeli został obudzony to po jaką cholerę my siedzimy nad tą głupią mapą, zamiast ruszyć się i coś robić?- powoli chyba zaczynała się załamywać.- Do tego Elijah też nie daje jakiegoś znaku życia- zaczęła się przechadzać po salonie.- Klaus, powiesz mi dlaczego byłeś takim durniem i nie pozbyłeś się jej kiedy miałeś okazje? Katherine stwarza same problemy, a ty akurat jej musiałeś okazać miłosierdzie- zakończyła swój monolog i z powrotem opadła na kanapę.
- Możesz mi powiedzieć, czego właściwie ode mnie oczekujesz?- zapytałem.- Nie jestem cudotwórcą jakbyś nie zauważyła.
- Nie cudotwórcą to ty zapewne nie jesteś- powiedziała.- Jesteś sadystycznym psychopatą, który postanowił zatruć nam życie- dodała złośliwie. Już otwierałem usta żeby coś odpowiedzieć, ale przerwał mi Jeremy.
- Skończcie tą waszą, jakże interesującą dyskusję- powiedział.- Jakbyście nie zauważyli to my z Mattem jesteśmy najbardziej pokrzywdzeni. Zostaliśmy skazani na wasze towarzystwo i nawet nikt nie raczył zapytać nas o zdanie.
- Wiecie co, jak jesteście tacy mądrzy to zajmijcie się tym sami- dodał Matt.- Nie potrzebna wam nasza pomoc, a ja i Jeremy pójdziemy się zająć swoimi ludzkimi sprawami- i razem z młodym Gilbertem wyszli z rezydencji.
- Widzisz co narobiłeś?- zapytała po chwili oburzona Caroline.
- Ja?- zrobiłem zdziwioną minę.- Wydaję mi się, że to ty zaczęłaś tą idiotyczną rozmowę, żeby mnie sprowokować.
- Dla ciebie prowokowaniem jest powiedzenie prawdy?- zachowywała się jak rozkapryszona dziewczynka.- Teraz to sam zajmuj się Silasem, Katherine, lekarstwem i resztą tego bajzlu- ruszyła w stronę drzwi.
- Dlaczego boisz się zostać ze mną sama?- zapytałem, a ona się zatrzymała.- Daj spokój chyba nie zaprzeczysz, że uciekasz dlatego, że zostaliśmy tylko my.
- Nigdzie nie uciekam- wstałem i podszedłem do niej.- Ja mamy po prostu zwyczajni dość twojego towarzystwa.
- O czyżby?- zapytałem pochylając się nad nią.- Zaraz cie pocałuje i zobaczymy czy wtedy będziesz chciała wyjść- niestety mój plan został przerwany przez dzwonek do drzwi.- Kto to do diabła!
Otworzyłem, na progu stał ciemnowłosy, wysoki mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie widziałem na oczy.
- Witaj, Niklaus- powiedział z niezidentyfikowanym akcentem.
- Czy my się znamy? Kim ty do cholery jesteś?
- Ja znam ciebie, ale ty nie znasz mnie. Jestem Silas- powiedział, a później skręcił mi kark.- Życzę miłych snów.
_______________________________________________
Nie mam kompletnie pomysłu na to opowiadanie. Mam nadzieję, że jednak ktoś to czyta.