- Katherine?- zapytałem gotując się ze złości.- Ta mała, wredna suka!
- Powiedz mi, Klaus dlaczego nie zabiłeś jej kiedy miałeś okazję?- zapytał złośliwie Damon.
- Jeżeli się nie zamkniesz, to ty za chwile będziesz leżał na podłodze z wyrwanym sercem!- wrzasnąłem, powoli zaczynałem tracić resztki cierpliwości.
- Nik, uspokój się- powiedziała Rebekah.- Teraz twoje wrzaski nic nam nie pomogą. Musimy znaleźć Katherine Pierce.
- Przepraszam, że wam przerwę- wtrącił Kol.- Ale mamy jeszcze większy niż ten sobowtór, nie wiem czy dosłyszeliście jak powiedziałem, że żeby zdobyć lekarstwo zbudziła Silasa.
- Ja znajdę Katherine- powiedział Elijah.- Wy zajmijcie się odnalezieniem Silasa zanim wymorduję połowę ludności.
Zapadła pełna napięcia cisza. Chciałem wszystkich pozabijać i nie miało dla mnie znaczenia co się stanie z Katherine, Silasam i całym światem. Liczyła się tylko moja tłumiona złość. Nagle usłyszałem, że ktoś się do mnie zwraca.
- Klaus, może przestaniesz stać jak słup soli i zaczniemy działać?- to była Caroline.- Zawsze chwalisz się, że jesteś o krok przed wszystkimi więc jaki jest nasz plan awaryjny?
- Jak powiedział Elijah, on odnajdzie Katherine, a my zrobimy tak jak było planowane- odpowiedziałem, oddychając głęboko.
- Chcesz żebyśmy pojechali na wyspę?- zapytał Stefan.- Czego mamy szukać. Kogo mamy szukać? Jak się bronić przed nieznanym niebezpieczeństwem?
- Silas dwa tysiące lat spędził zamieniony w kamień, was będzie kilkoro w tym dwójka Pierwotnych więc raczej jesteście bezpieczni- powiedziałem i ku mojemu olbrzymiemu zdziwieniu wszyscy jednogłośnie wyrazili zgodę.
Ustaliliśmy, iż kolejnego dnia Damon, Stefan, Elena, Bonnie, Kol, Rebekah oraz Tyler wyjadą na wyspę w poszukiwaniu jakiś śladów obecności Silasa. Elijah spróbuje odnaleźć Katherine, natomiast ja, Caroline, Jeremy i Matt będziemy odszyfrowywać mapę. Niestety to ostatnie okazało się niewyobrażalnie trudne, nawet z moimi osiągnięciami. Po kilku godzinach odszyfrowaliśmy może jedną czwartą, jeżeli już mamy być optymistami. Musieliśmy pamiętać, że brygada naszych wyspiarzy czakała na jakieś podpowiedzi.
- Nie to nie ma żadnego sensu- wrzasnęła po pewnym czasie Caroline.- Elena dzwoniła i powiedziała, że nic nie znaleźli, może zwyczajnie Silasa już tam nie ma? Jeżeli został obudzony to po jaką cholerę my siedzimy nad tą głupią mapą, zamiast ruszyć się i coś robić?- powoli chyba zaczynała się załamywać.- Do tego Elijah też nie daje jakiegoś znaku życia- zaczęła się przechadzać po salonie.- Klaus, powiesz mi dlaczego byłeś takim durniem i nie pozbyłeś się jej kiedy miałeś okazje? Katherine stwarza same problemy, a ty akurat jej musiałeś okazać miłosierdzie- zakończyła swój monolog i z powrotem opadła na kanapę.
- Możesz mi powiedzieć, czego właściwie ode mnie oczekujesz?- zapytałem.- Nie jestem cudotwórcą jakbyś nie zauważyła.
- Nie cudotwórcą to ty zapewne nie jesteś- powiedziała.- Jesteś sadystycznym psychopatą, który postanowił zatruć nam życie- dodała złośliwie. Już otwierałem usta żeby coś odpowiedzieć, ale przerwał mi Jeremy.
- Skończcie tą waszą, jakże interesującą dyskusję- powiedział.- Jakbyście nie zauważyli to my z Mattem jesteśmy najbardziej pokrzywdzeni. Zostaliśmy skazani na wasze towarzystwo i nawet nikt nie raczył zapytać nas o zdanie.
- Wiecie co, jak jesteście tacy mądrzy to zajmijcie się tym sami- dodał Matt.- Nie potrzebna wam nasza pomoc, a ja i Jeremy pójdziemy się zająć swoimi ludzkimi sprawami- i razem z młodym Gilbertem wyszli z rezydencji.
- Widzisz co narobiłeś?- zapytała po chwili oburzona Caroline.
- Ja?- zrobiłem zdziwioną minę.- Wydaję mi się, że to ty zaczęłaś tą idiotyczną rozmowę, żeby mnie sprowokować.
- Dla ciebie prowokowaniem jest powiedzenie prawdy?- zachowywała się jak rozkapryszona dziewczynka.- Teraz to sam zajmuj się Silasem, Katherine, lekarstwem i resztą tego bajzlu- ruszyła w stronę drzwi.
- Dlaczego boisz się zostać ze mną sama?- zapytałem, a ona się zatrzymała.- Daj spokój chyba nie zaprzeczysz, że uciekasz dlatego, że zostaliśmy tylko my.
- Nigdzie nie uciekam- wstałem i podszedłem do niej.- Ja mamy po prostu zwyczajni dość twojego towarzystwa.
- O czyżby?- zapytałem pochylając się nad nią.- Zaraz cie pocałuje i zobaczymy czy wtedy będziesz chciała wyjść- niestety mój plan został przerwany przez dzwonek do drzwi.- Kto to do diabła!
Otworzyłem, na progu stał ciemnowłosy, wysoki mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie widziałem na oczy.
- Witaj, Niklaus- powiedział z niezidentyfikowanym akcentem.
- Czy my się znamy? Kim ty do cholery jesteś?
- Ja znam ciebie, ale ty nie znasz mnie. Jestem Silas- powiedział, a później skręcił mi kark.- Życzę miłych snów.
_______________________________________________
Nie mam kompletnie pomysłu na to opowiadanie. Mam nadzieję, że jednak ktoś to czyta.
Ja czytam. Nawet spoko opowiadanie. Znajdź wenę. Pisz dalej.
OdpowiedzUsuńInne twoje blogi są też super.
Również czytam. Czekam na następny rozdział :) Sillas sobie czas znalazł ;_;
OdpowiedzUsuńCzekam <3 Super, bardzo mi się podoba. Znalazłam dopiero twojego bloga i nie żałuję. Jest "ŚWIETNY". :3
OdpowiedzUsuń