niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 7

Obudziłem się w jakimś ciemnym pomieszczeniu z niewyobrażalnym bólem głowy. Straciłem ostrość widzenia i zmysł orientacji. Otrząsnąłem się z otępienia i próbowałem ustalić w jakim miejscu się znalazłem.Pomieszczenie było zimne, a w powietrzu unosił się zapach wilgoci.. Dopiero w tym momencie poczułem, iż jestem przykuty do ściany i osłabiony werbeną. Usłyszałem jakiś ruch bardzo blisko miejsca mojego pobytu. Wtedy sobie przypomniałem.
- Caroline?- zawołałem-.- Jesteś tutaj?
- Klaus- usłyszałem jej szept.- Dlaczego znaleźliśmy się w tym miejscu?
- Jeszcze nie wiem- odpowiedziałem.- Obiecuje, że się dowiem i wyciągnę nas z tego. Powiedz jak się czujesz- poprosiłem.
- Co jakiś czas ktoś przychodzi i podaje nam werbenę- odpowiedziała.- Jednak nic poza osłabieniem mi nie dolega.
Usłyszałem kroki i gorączkowo zacząłem szukać jakiegoś wyjścia z sytuacji. Otworzyły się drzwi i do pomieszczenia wpadło trochę światła. Jednak nie na długo, ponieważ postać mężczyzny przekroczyła próg, zamknęła drzwi i znów zapadły ciemności.
- Widzę, że już się obudziliście- usłyszałem głos Silasa.- To wspaniale, ponieważ musimy sobie pogawędzić.
- Czego chcesz?- zapytałem podnosząc głos.
- Nie mamy lekarstwa, więc dlaczego nas porwałeś?- zadała kolejne pytanie Caroline.
- Wiem, że lekarstwo zabrała niejaka Katherine Pirce- odpowiedział.- Twój brat odnajdzie dla mnie sobowtóra, a ty Niklaus przyprowadzisz Tatię Petrovą, czyli twoją dawną miłość.
- Chyba nie myślisz, że zrobię co mi karzesz- powiedziałem.- Nic mnie nie obchodzi jakie są twoje plany względem tych dwóch suk.
- Nawet nie wiesz jak bardzo powinno cie to obchodzić- odpowiedział.- Tak się składa, że mam coś co jest dla ciebie ważne.
W tym momencie zapaliło się światło i zobaczyłem jak Silas podchodzi do Caroline i wymierza jej silny cios. Zacząłem się szarpać jednak byłem zbyt osłabiony żeby wyrwać łańcuchy ze ściany.
- Zainteresowany?- zapytał z uśmiechem.- Jest naprawdę piękna i szkoda byłoby zabijać taki dobry materiał, jednak nie pozostaje mi nic innego jak cie przekonać do współpracy- zobaczyłem jak przykłada do piersi dziewczyny drewniany kołek i lekko go wbija.
- Nie!- wrzasnąłem kiedy po pomieszczeniu rozszedł krzyk Caroline.- Zostaw ją w spokoju- powiedziałem.- Ona nie ma z tym wszystkim nic wspólnego.
- Wręcz przeciwnie- odpowiedział spokojnie.- Zrobisz o co proszę, albo będziesz patrzył jak dziewczyna ginie- dodał.- To jak będzie?- Pokiwałem głową.
- Zrobię co zechcesz, tylko nie krzywdź Caroline- odpowiedziałem zrezygnowany.
- Grzeczny chłopiec- powiedział uśmiechnięty.- Trzeba słuchać starszych. Dziego rozkuj Niklausa i wyprowadź na świeże powietrze.
Jakiś potężny blondyn ściągną ze mnie łańcuchy i zaczął wyprowadzać z lochów.
- Uratuje cie Caroline, wrócę i wszystko będzie dobrze- powiedziałem zanim wypchnięto mnie na zewnątrz.
- Masz czterdzieści osiem godzin- powiedział sługus Silasa i zniknął.
W wampirzym tempie dotarłem do willi Salvatorów i złapałem za telefon. Wybrałem numer Kola, odebrał po dwóch sygnałach.
- Braciszku jeszcze niczego nie znaleźliśmy- powiedział od razu.
- Wracajcie do Mystic Falls, natychmiast- rozkazałem.
- Co się stało Niklaus?- usłyszałem głos z pod drzwi.
- Elijah, jak dobrze cie widzieć- powiedziałem, przyglądając mu się.- Wy wracajcie, potrzebuje pomocy- powtórzyłem i zakończyłem rozmowę.
- Powiesz mi co się stało?- powtórzył pytanie najstarszy Pierwotny.
- On ma, Caroline- powiedziałem.- Zagroził, że ją skrzywdzi jeżeli nie przyprowadzę do niego Katherine i Tatii- zacząłem nerwowo przechadzać się po salonie.
- Nikalus, przepraszam ale kim jest on i dlaczego chce zdobyć akurat Katherine i Tatię?- byłem zdenerwowany, a jego słowa doprowadzały mnie do szaleństwa, on zawsze jest taki niedoinformowany.
- A kogo w tej chwili szukamy? Oczywiście, że chodzi o Silasa!- wrzasnąłem.- Odnalazłeś Katherine?
- Wiem gdzie jest, ale ona już nie ma lekarstwa- powiedział,- Zwróciła mi je i kazała zrobić co zechce.
- Silasowi raczej nie chodzi o lekarstwo!- a może jednak.- Jak odnajdziemy Tatię?
- Najpierw spróbujemy z samym lekarstwem- odparł Elijah. Ty naprawdę nie masz planu. Zależy ci na jej życiu prawda?- zapytał.
- Uważam, że nie zasłużyła na to żeby poświęcić ją w jakiś głupich porachunkach, z którymi nie ma nic wspólnego- odpowiedziałem racjonalnie.
- Odzyskamy ją, obiecuje ci bracie- powiedział Elijah. Zaczekajmy na pozostałych, musimy opracować jakiś plan.
- Jedynym planem jaki mam jest oddanie Silasowi, Tatii, lekarstwa i tej przeklętej Katherine.
- Sprawdźmy najpierw czy Silas przyjmie samo lekarstwo bez narażania rodu Petrovych- powtórzył Elijah.- Co zamierzasz zrobić, jeżeli jego żądania nie zakończą się tylko na chęci dostania Katherine i Tatii?- zapytał.- Należy pamiętać, że ich krew stworzyła naszą rodzinę, a w końcu całą rasę o co tak naprawdę może chodzić Silasowi?
- Wiesz jakoś się nad tym nie zastanawiałem- odparłem.- Zostałem zaskoczony i nie miałem czasu na zadawanie pytań- dodałem kąśliwie.
- Nie pozostaje nam nic innego jak czekanie na powrót pozostałych- zakończył rozmowę Elijah.

***

- Jak to Silas ma Caroline?- zapytała po raz setny Elena.- Do czego jest mu potrzebna?
- Przetrzymywanie Caroline, ma nakłonić Niklausa do spełnienia jego żądań- odpowiedział za mnie Elijah.
- Przestańmy już prowadzić tą chorą dyskusję i zacznijmy planować jakieś działania!- wybuchnąłem.- Wiecie co, wy zdecydujcie jak znaleźć te dwie wredne, bezwzględne jędze, a ja idę po Caroline- bez zbędnych wyjaśnień opuściłem dom.
Doszedłem do lochów rodzinnych tego zakłamanego niewdzięcznika, Tylera i zszedłem na dół. Byłem zdziwiony kiedy zobaczyłem, że dziewczyna została sama. Jednak kiedy lepiej się przyjrzałem dostrzegłem, że jest wycieńczona i najwyraźniej była torturowana.
- Kochanie już jestem przy tobie- powiedziałem wyrywając przytrzymujące ją łańcuchy- Wszystko już w porządku, zabieram cie stąd.
- Uciekaj- usłyszałem tylko jej szept.
- Nie zostawię cie tutaj- odpowiedziałem w tym samym czasie słysząc chrząknięcie.
- Trzeba było jej posłuchać- rozległ się głos Silasa.- To nad wyraz mądra kobieta.
Zanim zdążyłem wykonać jakikolwiek ruch, poczułem niewyobrażalny ból w plecach.
- To kołek z Białego Dębu- powiedział Silas tonem wyjaśnienia.- Wiesz co może ci zrobić, prawda?- zaczął przekręcać drewno.
- Mam lekarstwo- powiedziałem , próbując ratować sytuacje.
- Nic mnie to nie obchodzi- wbił kołek głębiej w moje ciało.- Miłej agonii, żegnaj Niklaus- zniknął.
Wiedziałem, że nie jestem w stanie wyciągnąć śmiertelnej broni z moich pleców. Zdawałem sobie również sprawę z kondycji Caroline, która mogła być moją ostatnią nadzieją. Nagle usłyszałem jej głos.
- Klaus nie dam rady ci tego wyciągnąć- spojrzała mi prosto w oczy.- Powiedziałeś, że masz lekarstwo- poczułem, że przeszukuje moje kieszenie.
- Nie Caroline, nie zgadzam się- ale już było za późno, dziewczyna wcisnęła mi do gardła zawartość fiolki i znów zapadła ciemność.
_________________________________________
Klaus, człowiekiem. Myślicie, że da sobie radę?

1 komentarz:

  1. O gaszzzz o.o Klaus człowiek? Seriously?! xD Super nn ! Kocham to opowiadanie ! <3 Kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń