niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 8

- Dlaczego tak długo się nie budzi?- usłyszałem stłumiony szept.
- Nie mam pojęcia, wszystko powinno się już unormować- kolejne szeptanie, nie potrafiłem rozróżnić głosów. Coś było nie tak. Próbowałem się poruszyć, całe ciało bolało mnie niemiłosiernie. Otworzyłem oczy i oślepiło mnie jasne światło.
- Rebekah, Elijah- zawołałem.- Jesteście tutaj?
- Niklaus, nareszcie się obudziłeś- zobaczyłem przed sobą zatroskaną twarz mojego brata. Spojrzałem w drugą stronę i natychmiast pojawiła się również Rebekah.
- Co się stało?- zapytałem, nie miałem pojęcia co się ze mną działo, ale czułem się dziwnie.- Dlaczego wyglądacie jakby ktoś umarł?
- Nik, co pamiętasz jako ostatnie?- zapytała Rebekah.
- No nie wiem...- zastanowiłem się chwilę.- Poszedłem z lekarstwem do Silasa, ale on powiedział, że ono go nie interesuje, że on chce Katherine i Tatię. Wbił mi kołek z Białego Dębu w plecy i wtedy...Caroline... Właśnie powiedźcie mi czy nic jej nie jest?- zapytałem, przypominając sobie o blondynce.
- Nawet o niej nie wspominaj!- zdenerwowała się moja siostra.- Gdyby nie była taka głupia, nie znalazłbyś się w obecnej sytuacji!
- Rebekah, natychmiast się uspokój!- próbował ją uciszyć Elijah.- Niklaus, dopiero co się obudził, nie możemy zasypywać go tysiącami informacji.
- Powiecie mi wreszcie o co wam chodzi?- zapytałem zdenerwowany.
- Klaus, dziewczyna czuła się w obowiązku ratować ci życie- zaczął Elijah.- Gdyby znalazła jakieś inne rozwiązanie na pewno by je wybrała. Pamiętaj, że obydwoje byliście w kiepskim stanie, a ty dodatkowo byłeś na granicy śmierci, dlatego podała ci lekarstwo- zakończył.
- Co zrobiła!?- zapytałem nie do końca rozumiejąc.- Czy wy właśnie próbujecie mi powiedzieć, że zostałem zamieniony w człowieka?- zapadła pełna napięcia cisza.

***

Kilka dni później:

- Niklaus, natychmiast przestań!- wrzasnął, przerywając moje demolowanie salonu.- Twoje wyładowywanie się na meblach nic nie zmieni w tej sytuacji.
- Zamknij się!- byłem wściekły, rozżalony i tak niewyobrażalnie bezbronny.- To nie ty stałeś się nic nieznaczącym robakiem, na którego, jeżeli tylko opuści dom, rzuci się stado jego wrogów żeby z lubością patrzeć jak rozszarpują go na strzępy- opadłem na fotel.
- Bracie, rozumiem że jesteś teraz zły na cały świat, ale pamiętaj, że masz rodzinę i my na pewno nie pozwolimy cie skrzywdzić- spojrzałem na niego wściekle.- Wiem, wiem, nie chcesz być od nikogo zależnym, ale żeby poprawić twój wisielczy humor powiem, że już wszyscy pracują nad przywróceniem ci nieśmiertelności.
- Jakoś nie widać efektów- powiedziałem.- Co będzie jeżeli nie znajdziemy sposobu?
- Przestań, wreszcie roztaczać takie czarne wizję- odpowiedział.- Ktoś przyszedł dotrzymać ci towarzystwa kiedy my będziemy załatwiać wszystkie sprawy, jednak obiecaj, że będziesz grzeczny.
- Kolejna niańka, nie mam najlepszego nastroju- odparłem, Elijah spiorunował mnie wzrokiem.- Dobrze, będę dżentelmenem. Kto będzie mnie pilnował?
W tym samym momencie do salonu weszła blond włosa wampirzyca.
- Cześć, Klaus- powiedziała nieśmiało.
- Elijah, ty chyba sobie żartujesz!- czy oni wszyscy postradali rozum.- Ona ma siedzieć tutaj ze mną, skoro ta sytuacja jest jej winą?
- Pamiętaj co obiecałeś- upomniał mnie Elijah.- Zostawiam waszą dwójkę samych w nadziei, że nie narobisz żadnych głupot Niklaus- bez większych ceregieli opuścił dom.

***

- Zamierzasz udawać, że w ogóle nie istnieje?- zapytała Caroline, po godzinie jaką spędziliśmy w milczeniu.- Nie powiem zachowujesz się bardzo dojrzale- najwyraźniej chciała mnie sprowokować.
- Jak twoim zdaniem powinienem się zachować w stosunku do osoby, która zrujnowała mi życie?- zapytałem spokojnie.- Może mam ci podziękować?
- Nie oczekuje, że okażesz wdzięczność- odparła.- Jednak może chociaż porozmawiamy?- milczałem.- Dobrze to pozwól, że ja ci coś powiem- pokiwałem głową.- Nie chciałam dać ci umrzeć, wiesz w jakim byłam stanie, a jedynym sposobem na uratowanie ci życia było podanie lekarstwa- nabrała głęboko powietrza.- Wiem, że mnie teraz nienawidzisz, ale gdybym miała dokonać wyboru jeszcze raz to decyzja byłabym taka sama- zakończyła.
- Zapomniałem, że gdybym umarł ty i reszta bandy poszła by do piekła razem ze mną- powiedziałem uszczypliwie.- Najlepszym sposobem na unieszkodliwienie mnie była zamiana w człowieka.
- Może ty jesteś takim okrutnikiem- odpowiedziała.- Ja nie jestem samolubem i wcale nie zależy mi na twojej śmierci- dodała.- Skończmy już z tym obwinianiem się wzajemnie i powiedz wreszcie o co w tym wszystkim ci tak naprawdę chodzi?- zapytała nieoczekiwanie.
- O co ci chodzi?- czego ona właściwie oczekuje.
- Klaus, sam podziwiałeś mnie za to, że potrafię zauważyć w ludziach ich najskrytsze cechy- odparła.- Powiedz mi co tak skrzętnie ukrywasz przed wszystkimi- poprosiła.- Wiem, że to dla ciebie w pewnym sensie kolejna nowa sytuacja, ale postaram się ci pomóc.
- Nic o mnie nie wiesz!- nagle ogarnęłam mnie złość.- Idź do diabła i daj mi spokój!- w tej chwili zaskoczyła mnie chyba najbardziej, podeszła i chwyciła mnie za rękę.- Co robisz?
- Staram się pomóc- odpowiedziała po prostu.- No dalej wygadaj się.
- Niech cie szlak, Caroline Forbes- pierwszy raz się uśmiechnęła.- Jestem przerażony, zbliża się pełnia a ja od niedawna znów jestem tylko zwykłym wilkołakiem- nawet nie chciałem o tym myśleć.- Przemienię się i po raz kolejny będzie cholernie bolało. Nawet nie jesteś sobie w stanie tego wyobrazić. No dalej idź i powiedz innym, że Niklaus Mikaelson, ta straszna Pierwotna Hybryda jest zwykłym tchórzem.
- Rozumiem- nawet nie zwróciła uwagi na wypowiedziane przeze mnie ostatnie zdanie, zapadła cisza.- Będę przy tobie jeżeli tego potrzebujesz.
- TY?- zapytałem- Dlaczego?
- Uważam, że nikt nie powinien byś sam w takim krytycznym momencie- odpowiedziała.- Dopilnuje żebyś był bezpieczny i nie zrobił nikomu krzywdy.
- Dziękuje- przytuliłem się do niej, ku mojemu zaskoczeniu nie odepchnęła mnie.


niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 7

Obudziłem się w jakimś ciemnym pomieszczeniu z niewyobrażalnym bólem głowy. Straciłem ostrość widzenia i zmysł orientacji. Otrząsnąłem się z otępienia i próbowałem ustalić w jakim miejscu się znalazłem.Pomieszczenie było zimne, a w powietrzu unosił się zapach wilgoci.. Dopiero w tym momencie poczułem, iż jestem przykuty do ściany i osłabiony werbeną. Usłyszałem jakiś ruch bardzo blisko miejsca mojego pobytu. Wtedy sobie przypomniałem.
- Caroline?- zawołałem-.- Jesteś tutaj?
- Klaus- usłyszałem jej szept.- Dlaczego znaleźliśmy się w tym miejscu?
- Jeszcze nie wiem- odpowiedziałem.- Obiecuje, że się dowiem i wyciągnę nas z tego. Powiedz jak się czujesz- poprosiłem.
- Co jakiś czas ktoś przychodzi i podaje nam werbenę- odpowiedziała.- Jednak nic poza osłabieniem mi nie dolega.
Usłyszałem kroki i gorączkowo zacząłem szukać jakiegoś wyjścia z sytuacji. Otworzyły się drzwi i do pomieszczenia wpadło trochę światła. Jednak nie na długo, ponieważ postać mężczyzny przekroczyła próg, zamknęła drzwi i znów zapadły ciemności.
- Widzę, że już się obudziliście- usłyszałem głos Silasa.- To wspaniale, ponieważ musimy sobie pogawędzić.
- Czego chcesz?- zapytałem podnosząc głos.
- Nie mamy lekarstwa, więc dlaczego nas porwałeś?- zadała kolejne pytanie Caroline.
- Wiem, że lekarstwo zabrała niejaka Katherine Pirce- odpowiedział.- Twój brat odnajdzie dla mnie sobowtóra, a ty Niklaus przyprowadzisz Tatię Petrovą, czyli twoją dawną miłość.
- Chyba nie myślisz, że zrobię co mi karzesz- powiedziałem.- Nic mnie nie obchodzi jakie są twoje plany względem tych dwóch suk.
- Nawet nie wiesz jak bardzo powinno cie to obchodzić- odpowiedział.- Tak się składa, że mam coś co jest dla ciebie ważne.
W tym momencie zapaliło się światło i zobaczyłem jak Silas podchodzi do Caroline i wymierza jej silny cios. Zacząłem się szarpać jednak byłem zbyt osłabiony żeby wyrwać łańcuchy ze ściany.
- Zainteresowany?- zapytał z uśmiechem.- Jest naprawdę piękna i szkoda byłoby zabijać taki dobry materiał, jednak nie pozostaje mi nic innego jak cie przekonać do współpracy- zobaczyłem jak przykłada do piersi dziewczyny drewniany kołek i lekko go wbija.
- Nie!- wrzasnąłem kiedy po pomieszczeniu rozszedł krzyk Caroline.- Zostaw ją w spokoju- powiedziałem.- Ona nie ma z tym wszystkim nic wspólnego.
- Wręcz przeciwnie- odpowiedział spokojnie.- Zrobisz o co proszę, albo będziesz patrzył jak dziewczyna ginie- dodał.- To jak będzie?- Pokiwałem głową.
- Zrobię co zechcesz, tylko nie krzywdź Caroline- odpowiedziałem zrezygnowany.
- Grzeczny chłopiec- powiedział uśmiechnięty.- Trzeba słuchać starszych. Dziego rozkuj Niklausa i wyprowadź na świeże powietrze.
Jakiś potężny blondyn ściągną ze mnie łańcuchy i zaczął wyprowadzać z lochów.
- Uratuje cie Caroline, wrócę i wszystko będzie dobrze- powiedziałem zanim wypchnięto mnie na zewnątrz.
- Masz czterdzieści osiem godzin- powiedział sługus Silasa i zniknął.
W wampirzym tempie dotarłem do willi Salvatorów i złapałem za telefon. Wybrałem numer Kola, odebrał po dwóch sygnałach.
- Braciszku jeszcze niczego nie znaleźliśmy- powiedział od razu.
- Wracajcie do Mystic Falls, natychmiast- rozkazałem.
- Co się stało Niklaus?- usłyszałem głos z pod drzwi.
- Elijah, jak dobrze cie widzieć- powiedziałem, przyglądając mu się.- Wy wracajcie, potrzebuje pomocy- powtórzyłem i zakończyłem rozmowę.
- Powiesz mi co się stało?- powtórzył pytanie najstarszy Pierwotny.
- On ma, Caroline- powiedziałem.- Zagroził, że ją skrzywdzi jeżeli nie przyprowadzę do niego Katherine i Tatii- zacząłem nerwowo przechadzać się po salonie.
- Nikalus, przepraszam ale kim jest on i dlaczego chce zdobyć akurat Katherine i Tatię?- byłem zdenerwowany, a jego słowa doprowadzały mnie do szaleństwa, on zawsze jest taki niedoinformowany.
- A kogo w tej chwili szukamy? Oczywiście, że chodzi o Silasa!- wrzasnąłem.- Odnalazłeś Katherine?
- Wiem gdzie jest, ale ona już nie ma lekarstwa- powiedział,- Zwróciła mi je i kazała zrobić co zechce.
- Silasowi raczej nie chodzi o lekarstwo!- a może jednak.- Jak odnajdziemy Tatię?
- Najpierw spróbujemy z samym lekarstwem- odparł Elijah. Ty naprawdę nie masz planu. Zależy ci na jej życiu prawda?- zapytał.
- Uważam, że nie zasłużyła na to żeby poświęcić ją w jakiś głupich porachunkach, z którymi nie ma nic wspólnego- odpowiedziałem racjonalnie.
- Odzyskamy ją, obiecuje ci bracie- powiedział Elijah. Zaczekajmy na pozostałych, musimy opracować jakiś plan.
- Jedynym planem jaki mam jest oddanie Silasowi, Tatii, lekarstwa i tej przeklętej Katherine.
- Sprawdźmy najpierw czy Silas przyjmie samo lekarstwo bez narażania rodu Petrovych- powtórzył Elijah.- Co zamierzasz zrobić, jeżeli jego żądania nie zakończą się tylko na chęci dostania Katherine i Tatii?- zapytał.- Należy pamiętać, że ich krew stworzyła naszą rodzinę, a w końcu całą rasę o co tak naprawdę może chodzić Silasowi?
- Wiesz jakoś się nad tym nie zastanawiałem- odparłem.- Zostałem zaskoczony i nie miałem czasu na zadawanie pytań- dodałem kąśliwie.
- Nie pozostaje nam nic innego jak czekanie na powrót pozostałych- zakończył rozmowę Elijah.

***

- Jak to Silas ma Caroline?- zapytała po raz setny Elena.- Do czego jest mu potrzebna?
- Przetrzymywanie Caroline, ma nakłonić Niklausa do spełnienia jego żądań- odpowiedział za mnie Elijah.
- Przestańmy już prowadzić tą chorą dyskusję i zacznijmy planować jakieś działania!- wybuchnąłem.- Wiecie co, wy zdecydujcie jak znaleźć te dwie wredne, bezwzględne jędze, a ja idę po Caroline- bez zbędnych wyjaśnień opuściłem dom.
Doszedłem do lochów rodzinnych tego zakłamanego niewdzięcznika, Tylera i zszedłem na dół. Byłem zdziwiony kiedy zobaczyłem, że dziewczyna została sama. Jednak kiedy lepiej się przyjrzałem dostrzegłem, że jest wycieńczona i najwyraźniej była torturowana.
- Kochanie już jestem przy tobie- powiedziałem wyrywając przytrzymujące ją łańcuchy- Wszystko już w porządku, zabieram cie stąd.
- Uciekaj- usłyszałem tylko jej szept.
- Nie zostawię cie tutaj- odpowiedziałem w tym samym czasie słysząc chrząknięcie.
- Trzeba było jej posłuchać- rozległ się głos Silasa.- To nad wyraz mądra kobieta.
Zanim zdążyłem wykonać jakikolwiek ruch, poczułem niewyobrażalny ból w plecach.
- To kołek z Białego Dębu- powiedział Silas tonem wyjaśnienia.- Wiesz co może ci zrobić, prawda?- zaczął przekręcać drewno.
- Mam lekarstwo- powiedziałem , próbując ratować sytuacje.
- Nic mnie to nie obchodzi- wbił kołek głębiej w moje ciało.- Miłej agonii, żegnaj Niklaus- zniknął.
Wiedziałem, że nie jestem w stanie wyciągnąć śmiertelnej broni z moich pleców. Zdawałem sobie również sprawę z kondycji Caroline, która mogła być moją ostatnią nadzieją. Nagle usłyszałem jej głos.
- Klaus nie dam rady ci tego wyciągnąć- spojrzała mi prosto w oczy.- Powiedziałeś, że masz lekarstwo- poczułem, że przeszukuje moje kieszenie.
- Nie Caroline, nie zgadzam się- ale już było za późno, dziewczyna wcisnęła mi do gardła zawartość fiolki i znów zapadła ciemność.
_________________________________________
Klaus, człowiekiem. Myślicie, że da sobie radę?