piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 4

- Tatia?- powtórzyłem osłupiały.
- Tak kochanie, a któż by inny?- jej bezczelny uśmieszek zaczął przywracać mnie do rzeczywistości.
- Co ona tutaj robi?- skierowałem pytanie w stronę Damona.
- Tego właśnie chcemy się dowiedzieć- pospieszył z odpowiedzią Stefan.- Jednak ona nie zamierza rozmawiać z nikim innym poza tobą albo Elijah'ą .
- Moi drodzy, moglibyście przestać o mnie rozmawiać jakbym w ogóle nie istniała- ten jej przesycony słodyczą głos doprowadzał mnie do furii.
- Ty nie powinnaś istnieć już od tysiąca lat!- wrzasnąłem doskakując do niej i łapiąc za gardło.
- Spokojnie Klaus, ona ewidentnie czegoś chce. Nie dowiemy się czego jeśli ją zabijesz- powiedział Stefan łapiąc mnie za ramię.
- Ja doskonale zdaję sobie sprawę czego ona może chcieć. Wróciła tylko po to żeby znów zniszczyć moje życie!- rozluźniłem jednak trochę uściski i po chwili całkiem ją puściłem.
- Mój kochany groźny, nieobliczalny Niklaus- przejechała ręką po mojej klatce piersiowej.-Wiesz za to najbardziej cie kochałam- gdyby nie ręka Stefana spoczywająca nadal na moim ramieniu już dawno wyrwałbym jej serce.
- Powiesz czego od nas żądasz, czy mam cie zabić?
- Nie będę rozmawiać z Tobą w ich obecności- spojrzałem na pozostałych, a oni bez słowa wyszli.
Wszyscy bez słowa wyszli z salonu. Odczekałem chwile, aż usłyszałem, że opuścili rezydencje.
- Czego chcesz?- zapytałem jeszcze w miarę opanowany.
- Oj Niklaus, dlaczego jesteś taki oschły- przymilała się w bardzo podobny sposób do Katherine. W napływie złości złapałem ją za gardło i przycisnąłem do ściany.
- Mów czego chcesz i po co przyjechałaś, albo zabije cię w tej chwili!- wrzasnąłem, miałem ochotę wyrwać jej serce.
- Przyjechałam z dobrymi zamiarami- wykrztusiła kiedy ją puściłem.- Dowiedziałam się, że ktoś chce obudzić Silasa- nie wierzyłem zbytnio jej słowom.
- Chcesz powiedzieć, że jakaś osoba szuka lekarstwa na wampiryzm?
- Robi dokładnie to samo co ja przed laty.
- Nie musisz mi przypominać- pamięć mi jeszcze nie szwankowała.

Rok tysiąc dwieście pięćdziesiąty:
- Elijah, nie mogę uwierzyć, że dajesz wiarę jej słowom. Ona tobą manipuluje!
- Bracie kocham ją i chce żyć jak każdy inny człowiek, chce być szczęśliwy.
- Tatia, chce zdobyć lekarstwo tylko po to żeby mnie zniszczyć, żeby zniszczyć całą naszą rodzinę!
- Niklaus nie możesz chociaż raz przestać myśleć tylko o sobie! Świat nie kręci się wokół ciebie.
- Wiesz co idź do diabła razem ze swoją wielką miłością!- musiałem go zostawić. Okazał się jeszcze większym głupcem niż myślałem wcześniej. Gdyby tylko znał prawdę.

Dwie godziny wcześniej:
- No popatrz, popatrz kogo moje oczy widzą- powiedziałem z drwiną.
- Klaus, co ty tutaj robisz?
- Mieszkam Kol. To ja powinienem zadać ci takie pytanie: Co ty tutaj robisz z życiową miłością naszego brata?
- To nie tak jak myślisz, Niklaus- powiedziała zdenerwowana Tatia.
- Zamknij się, nie z tobą rozmawiam.
- Bracie, ale ona mówi prawdę. Wszystko czego byłeś świadkiem to tylko tak wyglądało. Nic między nami nie ma- wymamrotał Kol.
- Wiedziałem, że oboje jesteście wyjątkowo głupi, ale nie sądziłem, że aż tak żeby próbować zrobić ze mnie takiego samego durnia- spojrzałem na dziewczynę.- Ty moja droga wiedz, że Elijah dowie się o waszej małej schadzce.

- Dlaczego mi o tym mówisz?- zapytałem.- Wtedy wykorzystywałaś moich braci do znalezienia lekarstwa- zrobiłem krótką pauzę.- Chciałaś mnie zabić, a teraz wracasz i spokojnie donosisz mi, że ktoś chce uwolnić przeklętego Silasa. Co będziesz z tego miała? Co chcesz ugrać w tej grze?
- Oboje wiemy doskonale, że Silas jest silniejszy nawet od ciebie, jeżeli zostanie zbudzony zrobi wszystkim piekło na ziemi- przerwała.- A tak się składa mój drogi, że ja bardzo lubię swoje życie i nie chce umierać.
- Co chcesz za tą informację?
- Tylko święty spokój. Obiecaj, że nigdy już nie będziesz mnie ścigał i Katerinię również wybaczysz- powiedziała z uśmiechem.
- Jeżeli wszystko co powiedziałaś jest prawdą, wybaczę ci, że kiedyś spiskowałaś przeciwko mnie. Jednak nie licz na to, że wybaczę również Katerinie- uśmiechnęła się krzywo.- Natomiast jeśli kłamiesz będę szukał cię tak długo dopóki cie nie znajdę i nie zabiję, obiecuję- pokiwała głową.
- Zgadzam się, jednak nie musisz być taki oschły- skierowała się do wyjścia.- Powodzenia Niklaus, będzie ci potrzebne- - wyszła zostawiając mnie z kolejnymi kłopotami na głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz