piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 9

Kilka dni później:

Wszystkie moje dni były takie same. Wiecznie musiałem siedzieć w domu i meldować każde wyjście. Oczywiście usiłowałem jakoś negocjować warunki z Elijah, jednak w jego przypadku to było rzucanie jak grochem o ścianę. Ciągłe paplanie Niklaus, my tylko dbamy o twoje bezpieczeństwo. Daj nam jeszcze czas, a wszystko wróci do normy. Znajdziemy sposób żeby przywrócić ci twoją nieśmiertelność. Nigdy nie byłem tak zależny od innych. Oni zawsze się mnie bali, zawsze to ja kontrolowałem sytuacje. Myślałem, że mając po swojej stronie Bonnie, szybko uda nam się odwrócić działanie tego przeklętego lekarstwa. Zbliżała się pełnia, a ja za nic w świecie nie chciałem się przemieniać. Jednak nawet w najczarniejszym scenariuszu, należy znaleźć promyk słońca. Znalazłem swój, jest nim Caroline, odwiedza mnie codziennie i chociaż nadal momentami mam ochotę ją zamordować, jest chyba jedyną osobą, która wspiera mnie w stu procentach. Czekam na jej odwiedziny z takim utęsknieniem, że sam siebie momentami nie poznaje. Dzięki jej pomocy, postanowiłem rozliczyć się z moją przeszłością, nawet jeżeli znów będę Hybrydą zacznę wszystko od początku, z czystą kartą.
- Cześć, Klaus- usłyszałem głos blondynki.- Słyszałam, że dzisiaj na nikogo nie nawrzeszczałeś- uśmiechała się promiennie.- Cóż to za zmiana?
- Miło mi, że przyszłaś- odpowiedziałem.- Postanowiłem, że nie będę się już nad sobą użalał. Mam pomysł jak zająć myśli czymś innym, a nie tylko siedzeniem w tym miejscu. Nie chciałabyś się ze mną dokądś wybrać?- zapytałem z nadzieją.
- Ale nie planujesz mnie zamordować?- udawała wystraszoną.
- Chce gdzieś wrócić i porozmawiać- odpowiedziałem.
- Powroty po latach?- zapytała.- Brzmi ciekawie, oczywiście, że chętnie poznam twoją przeszłość.
Wyszliśmy na spacer, tą samą drogą, którą niegdyś, wieki temu pokonywaliśmy z moim rodzeństwem jako ludzie. Oczywiście musiałem pokazać Caroline, moją ukochaną polanę. W momencie kiedy stanąłem, przed miejscem, w którym dawno temu stał mój stary dom, poczułem jakbym zderzył się z ciężarówką, cholernie bolało.
- Tutaj gdzie teraz stoimy- zwróciłem się do blondynki.- Kiedyś była wieś, stał tu mały domek, rodziny Mikaela- chwyciła mnie za rękę.

Rok dziewięćset dziewięćdziesiąty dziewiąty:

- Na pewno wygram- wrzeszczał Kol.- Ty już jesteś dziadkiem Niklaus.
- Dziadek, pokaże ci jak sromotną porażkę poniesiesz- sam też wrzeszczałem jak opętany, nacierając na wroga z mieczem w dłoniach. To było oczywiste, że musiał przegrać, był jeszcze taki młody, nic nie potrafił. Rozbroiłem go w ciągu kilku minut.
- Nie no, nasz mistrz- roześmiał się Kol, podcinając mi nogi.- Co teraz?
- Teraz dostaniesz, porządne lanie- powiedziałem, udając, że zaczynam tłuc go pięściami.
- Koniec wariactw- zawołała Esther.- Idźcie się wymyć, podaje do stołu.

- Moja matka, była wtedy jeszcze, naprawdę troskliwą matką- powiedziałem, przerywając wspomnienie w połowie opowieści.- Jednak, była zastraszana przez ojca. On był głową rodziny, a w tamtych czasach to mężczyźni mogli zrobić z żonami co zechcą.
- Rozumiem- powiedziała, przyglądając mi się.- Jakie były twoje relacje z rodzeństwem w tamtych czasach?
- Byliśmy kiedyś bardzo zżyci- odpowiedziałem.- Finn, był zawsze dość odsunięty od wszystkich, Elijah nas zbliżał, uważał że powinniśmy być razem, Kol był nieodpowiedzialnym dzieciakiem, a Rebekah i Henrik to dwa małe promyczki- zacząłem wszystkich opisywać.- Kochałem ich, nadal kocham.
- Oni też cie kochają- powiedziała.- Zawsze będą przy tobie.
- Wiem, ale jednej rzeczy nigdy Elijah, nie wybaczę.

Rok tysięczny:

- Elijah, pomóż mi!- krzyknął Mikael.- Nie widzisz, że zamienia się w potwora?
- Proszę cie bracie to boli! Co się dzieję? Nie róbcie tego!
- Synu, trzeba go powstrzymać inaczej nas wszystkich pozabija!
Elijah pomógł Mikaelowi, mnie unieruchomić. Wiedzieli, przynajmniej ojciec, co się ze mną dzieje, że zamieniam się wilka. Nie chciałem, naprawdę starałem się to powstrzymać. Jednak czułem tylko wszystkie łamiące się kości. Później już obudziłem się następnego dnia.

- To była pierwsza pełnia, po przemianie w wampira?- pokiwałem potakująco.- Elijah wtedy cie zawiódł, ale przez resztę życia stara ci się pomagać- Caroline, i jej zdolność tłumaczenia wszystkich.
- Byłem wtedy sam!- krzyknąłem.- Nawet teraz nikomu nie przyszło na myśl, że będę przeżywał to tak jak wtedy!- uniosłem się.- Dlatego chciałem być Hybrydą, żeby mieć  swój wilczy gen, ale nie musieć się przemieniać.
- Wiesz, że ja ci pomogę- powiedziała.- Powinieneś się już przygotować, to już jutro.
- Nie chce, o tym jeszcze myśleć- powiedziałem.- Chodźmy do domu, Elijah pewnie umiera z niepokoju- uśmiechnąłem się, chwytając ją za rękę.
_______________________________________________
Trzymajcie rozdział. Postanowiłam, że cały blog będzie miał razem z Prologiem i Epilogiem, piętnaście rozdziałów. W następnym pierwsza pełnia Klaus, po przemianie człowieka.

1 komentarz:

  1. O-M-G ! <3 Cudny rozdział :3 Szkoda że krótki ;-; Jak dla mnie oczywiście xD Ale git ;3 O boże, to jest cudne. I to - "Ale nie planujesz mnie zamordować?"- było najlepsze ! <3 Kocham <3 Te sceny Caroline i Klaus'a normalnie miód dla oczu xD :D Czekam na następne nn :3

    OdpowiedzUsuń